Sif and her Golden Hair, Patrick Jensen, USA 2019 r.
Istota kultu
Dla Michała. Dobre życie duchowe nie jest rzeczą stałą, podarowaną nam raz na zawsze. Jeżeli ma być autentyczne, musi być rozumiane jako proces: korzyści płynące z rozciągniętej w czasie i sumiennie pielęgnowanej współpracy. Powstaje ona między ludźmi a bogami, kiedy połączą ich ze sobą nici wspólnych celów, sympatii bądź interesów. Od rzeczy wielkich, jak poszukiwanie oświecenia czy zbawienia, po te całkiem przyziemne, bliższe wspólnemu spędzaniu czasu czy podtrzymywaniu dobrosąsiedzkich stosunków. W dzisiejszych czasach Zasłona między światami jest grubsza niż kiedykolwiek przedtem, co sprawia, że trudniej jest nawiązać taką relację z przypadku. Trzeba się trochę pomęczyć.
Niemniej powiedziałbym, że jeszcze bardziej wymagające od samego przełamania Zasłony, jest utrzymanie potem kontaktu na poziomie satysfakcjonującym dla obu stron. Kiedy wielu z nas nie może znaleźć czasu dla bliskich sobie ludzi, wizyta w świątyni czy osobista modlitwa wydają się wręcz marnotrawstwem czasu. Niestety tak jak z całkowicie ludzką przyjaźnią lub związkiem, zaniedbywana relacja człowieka z bogiem przymiera jak niepodlewana roślinka. Jak mówi jeden ze świętych tekstów mojej religii:
[…] Wiedz, gdy masz przyjaciela, któremu bardzo wierzysz,
odwiedzaj go często,
bo krzewem zarasta i wysoką trawą,
ścieżka, którą nikt nie kroczy. [Havamal 118]
Nie inaczej wygląda to tutaj. Praktykę religijną buduje się cegiełka po cegiełce, przy pomocy regularnych działań (od wypowiedzianej półgłosem modlitwy, przez coroczne cykle obrzędowe, po odwiedzanie domów bożych). Nie od święta, nie „kiedy będzie okazja”, tylko tu i teraz, po drugiej stronie ekranu na którym czytacie Harug.
Wszyscy wolelibyśmy, żeby szło to gładko i przyjemnie. Dlatego też ustanowienie harmonijnego kultu domowego leży w żywotnym interesie każdego przedstawiciela religii tradycyjnej, niezależnie od Tradycji do której akurat przynależycie. W centrum tegoż kultu znajdują się byty z którymi nawiązujemy kontakt na porządku dziennym, regularnie, co siłą rzeczy sprzyja bliższej zażyłości. Tyczy się to zarówno ludzi, jak i duchów – jeśli urządzimy swoje bezpośrednie otoczenie ze szczerym entuzjazmem i rozmysłem, możemy doprowadzić wszystkich zaangażowanych do wspaniałych rezultatów! Alternatywnie, gdyby noga powinęła się nam o kilka razy za dużo, może nas czekać niepowetowana frustracja, klęski, oraz powszechna demotywacja.
Na szersze opisanie kultu domowego, wraz ze stosownymi instrukcjami, przyjdzie jeszcze pora. Ten tekst powstał tymczasem jako swoista zapowiedź, gdzie z nieskrywaną radością chciałbym przedstawić Wam dwa bóstwa, stale obecne w mojej praktyce: Thunara i Sibię. Oba wywodzą swoje korzenie z religii starogermańskiej, co jednak nie czyni wcale ich opisu tekstem historycznym. Poniższe akapity to fatalne źródło informacji, jeśli ktoś chciałby się dowiedzieć, jacy byli ci bogowie dla Germanów w dawnych wiekach. Opisuje bowiem mój aktualny stan wiedzy, wypracowany eksperymentalnie przez blisko 5 lat nieprzerwanej praktyki religijnej, niewykraczającej poza ramy czasowe wieku XXI. Zasygnalizuję tu jedynie bogaty materiał mitologiczny i powiązania z innymi postaciami, których po latach rekonstrukcji, odkryliśmy już całkiem sporo. Ich bajecznie bogate i niewyobrażalnie długie żywoty, przyjdzie nam opisać przy innej okazji…
Słowem podsumowania, tekst skupi się na tym, jacy moi bogowie są dzisiaj, kiedy . Nie będzie tu miejsca na wywody akademickie, zamiast których zaoferuję Wam czystą faktografię; osobiste świadectwo, za którego prawdziwość mogę poświadczyć własnym honorem. Do dzieła!
Thunar
Thunar [czyt. Tunar, chyba że umiecie wymówić θ] to nikt inny, jak tylko znany pod skandynawską formą swojego imienia Thor. Społeczeństwo sensu largo nie chce przyjąć do wiadomości, że religia starogermańska nie obejmowała swoim zasięgiem wyłącznie Skandynawii; jest to wspólne dziedzictwo również Anglików, Holendrów, Niemców i wielu innych, którzy czcili tych samych bogów. Każdy lud zapisywał ich imiona zgodnie z zasadami własnej fonetyki, stąd Thunar to forma wywodząca się z dawnej Saksonii. Tak jak wszystkie inne, oznacza ona „piorun”. Myli się jednak ten, kto uważa Thunara za poetyckie uosobienie tego zjawiska – to pomyłka podobnego kalibru, co uznanie kobiety imieniem Jagoda za owoc.
Bóg Thunar nazywany jest często Przyjacielem Ludzkości i istnieje przynajmniej tak długo, jak nasz gatunek. Jego główną domeną jest moc: wytrzymałość i wysiłek, które pozwalają nam pokonywać przeciwności. W dawnym rozumieniu były to głównie żywioły nieprzyjaznej natury, które człowiek mógł sobie podporządkować w trudach i znoju. Thunar sprzyja naszym ludzkim sprawom, kiedy tworzymy lub ulepszamy coś nowego, wkładając w to nasz pot, krew i łzy. To bóstwo pracy jako czynności, ale także dobrobytu, jaki możemy z niej wynieść.
Jako obrońca ludzkości w jej gargantuicznej masie, Thunar toczy nieustającą walkę z Etunami – potężnymi, acz prymitywnymi duchami przyrody, których działalność objawia się nam pod postacią klęsk elementarnych (powodzie, zamiecie, susze, wichury, etc.). Ich nazwa oznacza dosłownie „Pożeracze” i jako tacy, Etuni ustawicznie wyciągają ręce po obszary kuli ziemskiej zamieszkane przez ludzi. Chcieliby z powrotem wcielić wydarte przez nas krajobrazy w domenę nieskrępowanej przyrody. Thunar broni nas przed nimi, przemierzając niebo na zaprzężonym w kozły rydwanie i uderzając wrogów boską bronią nazwaną Mełdun [skand. Mjòlnìr]. Nazwa tegoż oręża może oznaczać narzędzie do mielenia ziarna na mąkę, czyli żarno. Niezbyt to pasuje do dzisiejszego wyobrażenia nt. prowadzenia wojny, ponieważ sięga swoimi korzeniami aż do neolitu. Najbardziej archaiczne wyobrażenia Mełduna wskazują coś na kształt pradawnego, wielozadaniowego topora/młota: narzędzie to bywało używane do brutalnej walki, do karczowania drzew czy krzewów, a kiedy się zużyło, jego obuch wykorzystywano jako żarno.
W kontekście dawnych Germanów cały ten zespół znaczeń rozumiano jako wyznacznik siły, odnoszący się do młócenia kości wrogów itp. drastycznych scen. To istotne skojarzenie, powinno być moim zdaniem równoprawne z rolniczym, tak jak sam atrybut ma dwie biegunowo różne funkcje. Jedna strona Mełduna to dobrze znana, śmiercionośna broń. Jego druga strona zaś przywraca życie, uświęca je i wypełnia boską mocą.
Oba są również istotne w kontekście społecznego charakteru Thunara, który już wieki temu dał się poznać jako bóstwo głęboko egalitarne. Dawniej brał pod egidę niewolników i najbiedniejszych chłopów. Ci toczyli nieustającą walkę z bandytami, łupieżcami, sobą nawzajem, czy bronili dobytku przed działaniami wojennymi. Często wykorzystywali do tego narzędzia, które mieli akurat do dyspozycji w gospodarstwie. Dzisiaj Thunar wciąż jest bogiem ludzi pracy, nadal ubogich, chociaż mierzymy się z wyzwaniami zgoła innej natury, niż czynili to nasi przodkowie. Rzadziej jest to zbrojny napad, chyba raczej długotrwały wyzysk lub mobbing. Współgrają z tym jego pozostałe atrybuty: łuk (broń plebsu; istotne narzędzie wyrównywania szans w walce pomiędzy ciężkozbrojnym wojem a przeciętnym chłopem), sieć (narzędzie do połowu, również broń improwizowana), pas i rękawice (wyposażenie ochronne rzemieślnika, potrzebne Thunarowi, by dzierżyć Mełduna), oraz dwa kozły ciągnące jego wóz (w odróżnieniu od szlachetnych koni czy drogich wołów, są to zwierzęta hodowane przez biedotę, słynące ze swojej wytrzymałości; kiedy zajdzie taka potrzeba, bóg zjada je, po czym wskrzesza następnego dnia). Miejcie jednak na uwadze, że interpretacja tych atrybutów to moja autorska robota i widać w niej dość oczywisty klucz. Wasze przemyślenia w tym temacie nie muszą być identyczne.
Nie sposób nakreślić jego postaci bez wspomnienia słowem o rodzinie. Jego żoną jest oczywiście Sibia, spłodzili razem córkę imieniem Thrud. Bóg Thunar to rzadki w swoim gatunku przypadek radykalnego monogamisty. Nigdy nie zdradził swojej żony, nie miał w zwyczaju sypiać z ludzkimi kobietami, ani nie podejrzewał o zdradę swojej małżonki (która również dochowała mu wierności). Istnieją przesłanki, że oboje mieli dzieci przed zawarciem ślubu, ale nic o nich nie wiem. We współczesnym świecie, są oni modelowym związkiem damsko-męskim, opartym na wzajemnym zaufaniu i oddaniu. Szerzej o życiu rodzinnym napiszę w kolejnym segmencie tekstu. Przedtem warto jednak zaznaczyć rolę Wodana [skand. Odyna], naczelnego bóstwa w panteonie germańskim. Bywa on nazywany ojcem Thunara, co sugeruje relację rodzinną, ale stoi na wątpliwych podstawach. Ich relacja niezbyt przypomina uczucia uznawane przez nas za rodzicielskie; to skomplikowana dynamika starzejącej się głowy rodu z drugim pod względem autorytetu, dorosłym członkiem plemienia. Są więc swego rodzaju konkurentami, co podkreślają ich rozbieżne domeny. Thunar jest bogiem lata, życia, siły, odwagi i trudów ludzkiej codzienności; Wodan odpowiada za zimę, śmierć, mądrość, podstęp i wszelkiego rodzaju magię. Obaj są sobie niezbędni, dopełniają się, ale jest to współpraca trudna. Ze społecznego punktu widzenia, pierwszy celuje raczej w niziny społeczne, tymczasem Wodan zwracał się głównie do władców i mędrców, przedstawicieli elit.
Czołowym przeciwnikiem bogów z Thunarem na czele jest Żmij [skand. Jormungand, Midgardsomr], zgodnie z nazwą wyobrażany jako wielki wąż, zdolny opleść swoim cielskiem całą kulę ziemską. W rzeczywistości jest to figura tylko straszniejsza. Z gadami tego rodzaju łączy go w istocie podłużny kształt, jednak równie dobrze można go przedstawić jako niebotycznych rozmiarów czerwia, glistę lub skolopendrę. To przedwieczne zło, pochodzące spoza czasu i kosmosu, jaki znamy. Żmij zieje patologiczną nienawiścią do ludzi, bogów i wypracowanego przez nich porządku świata. Wielokrotnie w dziejach próbował już przejąć nad nim władzę, ogłosić się jedynym panem. Szczęśliwie dla nas, za każdym razem był powstrzymywany przez Thunara, jedynego z bogów zdolnego dorównać mu w bezpośrednim starciu. O potędze Żmija niech świadczy fakt, że bogowie razem wzięci, są w stanie go zaledwie spętać.. I czekać, dopóki nie wyzwoli się ponownie…
Polecam wyobrażać sobie mojego boga jako mężczyznę w średnim wieku, umięśnionego i barczystego, choć niepozbawionego przy tym masy tłuszczu. To figura reprezentująca naturalną siłę, oszlifowaną przez ciężką pracę fizyczną, nie mająca wiele wspólnego ze sportem czy sztucznością kulturystyki. W rozumieniu przednowożytnym, wielki brzuch oznaczał dobrobyt! Ubrany jest w strój skromny, ówczesne chłopskie sukmany, dzisiaj można sobie wyobrazić jako strój dowolnego pracownika fizycznego. Warte omówienia są też jego włosy, określane zwyczajowo jako rude, być może zaplecione wraz z brodą w imponujące warkocze? Dawne przesłanki wskazują, że była to przenośnia. „Włosy” Thunara to graficzne wyobrażenie bijącej od niego potęgi, ognia oraz błyskawic, które przy bliższym poznaniu budzą trwogę wszystkich ludzi. Nie sposób ująć tego graficznie, więc na rzecz estetyki przyjmujemy, że Thunar jest rudy. Jest to kompromis, podobnie jak wszelkie inne wyobrażenia istoty boskiej, która wszakże nie ma ludzkiego ciała, ale nadajemy mu takie kształty w sztuce, żeby podkreślić naszą bliskość i sympatię.
Jest wiele powodów, dla których jego kult wyrósł na najpopularniejszy wśród Germanów i dzisiaj także cieszy się niesłabnącym powodzeniem. Poza sympatią dla ludzi, która wcale nie jest standardem w pogańszczyźnie, wśród przymiotów Thunara należy wyszczególnić jego gotowość do poświęceń. Każdego roku staje do śmiertelnego boju z siłami zimy, aby zaprowadzić w świecie wiosnę. Tam zostaje zamordowany, jednak niedługo później zmartwychwstaje, wiedziony miłością do swoich bliskich, do ludzi i do Ziemi. Jest to bowiem jedyna siła, zdolna pokonać śmierć i dokonać niemożliwego. Przepowiednia głosi, że na koniec świata, będzie gotowy oddać za nas życie: Thunar poświęci się w walce ze Żmijem, aby uchronić ludzkość przed wyginięciem. I jeśli mądremu Wodanowi nie uda się zapobiec katastrofie, czeka nas właśnie taka przyszłość.
Lata kontaktu z Thunarem przyniosły mi pewien wgląd w jego charakter. To bóstwo oszczędne w słowach, komunikujące się ze śmiertelnymi sporadycznie i oszczędnie. Natomiast kiedy już do tego dojdzie, to sygnały trudno pomylić z czymkolwiek innym. Rozpoczynając kult Thunara, spodziewajcie się nad głowami suchych grzmotów, błyskawic pod nieobecność burzy, czy innych błysków na nocnym niebie. To najbardziej bezpośrednia forma komunikacji, trudna do odczytania, ale objaśniająca genezę imienia boga. Thunar rzadko odzywa się do ludzi we wróżbach, udzielając im odpowiedzi na konkretne pytania. Kiedyś sądzono, że to dowód głupoty (mówi mało, bo ma niewiele do powiedzenia!), co pasowało skądinąd do wyobrażenia Thunara jako tępego osiłka. Prawda jest oczywiście inna. Małomówność to jego niezaprzeczalna cecha charakteru, ale nadrabia to wielokroć swoją hojnością w czynach. Większość interakcji z tym bogiem to zatem nie pogaduszki, tylko realna pomoc w trudach.
Moc jaką reprezentuje Thunar, wywiera bezpośredni wpływ także na sferę naszego życia codziennego. Dlatego też jego przychylność objawia się w zaskakująco małych, przyziemnych sprawach, nierzadko wręcz organicznych. Jego wyznawca może pracować nocami, bez snu i bez ubytku na zdrowiu. Jego wkład pracy ponad siły, zawsze przyniesie satysfakcjonujące postępy w projektach. Udźwignie więcej, niż mógłby się po sobie spodziewać (fizycznie oraz psychicznie). Nigdy nie zabraknie mu okazji, żeby popracować więcej na boku, wywalczyć od życia jeszcze trochę. Kiedy nawał obowiązków go przygniecie i zmiażdży jego ducha, wyznawca zawsze znajdzie w sobie tę resztkę żywotności, by mimo wszystko sprawdzić się z partnerem w łóżku czy podziałać wieczorami we własnym ogródku. Będzie mógł wypić więcej, niż racjonalnie umożliwia jego ciało, i pozostanie w dobrym zdrowiu następnego ranka. Zdobędzie się na energiczny, szaleńczy taniec, nawet kiedy jego nerwy krzyczą, żeby tego nie robił. Raz na zawsze zapomni o tym, czym jest ciało trzęsące się jak galareta, nogi z waty, spocone dłonie czy łamiący się głos. Rytm Thunara to miarowe bicie serca, nieustająca praca mięśni, powtarzalny cykl zmęczenia i sycenia się energią, wyniszczenia i regeneracji; poświęcenia, po którym następuje odrodzenie.
Jeśli skutecznie wezwiecie Thunara w stosownym obrzędzie, atmosfera dookoła stanie się odrobinę cięższa, a powietrze zyska elektryzującą aurę. Jeśli w pobliżu są jakieś zwierzęta, mogą obwieścić jego przybycie z wyrazami ekscytacji. Technologia może działać dziwnie, kiedy Thunar jest w pobliżu. Jeśli macie dużo szczęścia, wtedy zmieni się pogoda. Burza rozpocznie się lub przeminie, zerwie się wiatr lub ustanie zamieć. Przełamanie Zasłony to dla niego pestka, więc warto zawezwać go nawet przy innych obrzędach, by utorował innym drogę niczym nieprzejednany, żelazny taran.
W podarunku lubi mocny, gryzący alkohol: czysty rum, whiskey, wódkę. Ludzie mówią, że dobrze reaguje też na mocną kawę, ale sam nigdy mu takiej nie ofiarowałem. Podobnie powinny mu odpowiadać kakao ceremonialne z papryczką chili, kefir czy maślanka. Z jedzenia wiem, że lubi wszelkiego rodzaju mięso i czekoladę. Nie odpowiadają mu kadzidełka i olejki eteryczne, poza żywicznymi o mocno leśnym zapachu (przy czym one też nie są optymalne, najlepiej sobie darować ten element obrzędu przy Thunarze). Wbrew skojarzeniom spożywczym, pachnidła kakaowe ani kawowe, również się nie sprawdzają. Odpowiada mu natomiast zapach męskiej, klasycznej wody kolońskiej i piżma.
Thunar respektuje wyznawców samodzielnych, dbających o swoje zdrowie oraz uczciwość wobec świata. Tradycyjnie w konfliktach opowiada się po stronie słabszych i pokrzywdzonych (musimy jednak przyjąć do wiadomości, że nie zawsze to my jesteśmy właściwą stroną sporu). Zdaje się mieć docelową demografię wśród wyznawców, konkretniej młodych mężczyzn, pragnących wywalczyć ze świata własny skrawek ziemi i się na nim ustatkować. W tym aspekcie, niewątpliwie jest bogiem, do którego warto się zwrócić w poszukiwaniu mieszkania. Pochwala dobre życie rodzinne, wierność w związkach, opiekuńczy stosunek wobec osób zależnych; tj. dzieci, starców, niepełnosprawnych. To bóg-patron osobistej odpowiedzialności, niestosowny dla wieloletnich lekkoduchów, wolnych strzelców czy innych chorobliwych rysów osobowości. Oddając cześć Thunarowi, opowiadasz się za normalnością i przyznajesz, że najwyższa pora zakasać rękawy, bo czas ucieka.
Szczególne względy mają u niego osoby gotowe wyłączyć myślenie i oddać się chwili. Wielki Bóg Thunar spojrzy na Ciebie przychylnie, kiedy w obliczu zagrożenia odrzucisz na bok uprzejmości i przystąpisz do działania, dławiąc w sobie wszelkie obawy. Każde z nas może usłyszeć jego głos, jeśli wsłucha się wtedy w szum własnej krwi, gwałtownie napływającej do głowy – brzmi ona niemalże jak grzmot.
Sibia
Sibia, której imię skracam najczęściej do Sib [skand. Sif] to bogini nagminnie pomijana przez rekonstruktorów religii starogermańskiej. Dawne społeczeństwa były okrutnie patriarchalne, przez co małżonki często „znikały” w cieniu własnych mężów, którym dedykowano więcej publicznej ekspozycji, przedstawień w sztuce, odniesień w kulturze. Wydarzyło się to z Sib zupełnie niesłusznie, ponieważ jest boginią o wyjątkowym charakterze i dużej inicjatywie w budowaniu kultu. Jej imię oznacza dosłownie „bliską więź” rozumianą jako pokrewieństwo, powinowactwo lub małżeństwo. Jest ono cokolwiek trafne, bo i faktycznie zjawiska te stanowią ważny element domeny Sibii. Jednocześnie tak jak w przypadku jej męża, wpisanie jej w ciasne ramy „bogini ogniska domowego” byłoby nieopisaną hańbą.
Centralnym atrybutem Sib są jej baśniowo długie włosy (jestem zwolennikiem teorii, wedle której historia Roszpunki to echo mitu o mojej bogini). Mają one barwę złota i lśnią boskim blaskiem, co budzi zasadne skojarzenie z bogactwem. Sib jest bowiem patronką szeroko pojmowanej gospodarki, od zarządzania gospodarstwem domowym, po dobrobyt całych ludów. Jej włosy to artystyczne wyobrażenie zarówno łanów złotego zboża – w świecie przednowożytnym był to synonim bogactwa – jak i złota, uniwersalnie cenionego metalu szlachetnego. Zwracamy się do niej, aby chroniła podstawy bytowe naszej rodziny i pomagała pomnożyć jej majątek.
Nie jest bynajmniej boską materialistką. To w równej mierze bogini relacji międzyludzkich, której wstawiennictwo pozwala łatwo zawierać przyjaźnie, swatać kogo trzeba, robić dobre wrażenie na obcych. Jej modus operandi to zawiązywanie oraz opieka nad rodzinami, co obejmuje pospołu dobre stosunki emocjonalne, oraz sprawy bytowe. Jako boska gospodyni, podtrzymuje ona w przynależnych sobie sferach mir, czyli nienaruszalny pokój między członkami, ich harmonijne współżycie przy zrozumieniu wzajemnych praw i obowiązków. W staroangielszczyźnie było to określane słowem frith, które uznawano za synonim sib (więzi). Uznawano bowiem, że należyta więź międzyludzka, nieodłącznie niesie za sobą zgodę uczestników i ich współpracę. Trzeba mieć więc na uwadze funkcję Sib, jako bogini zaprowadzającej mir w grupach, rodzinach czy instytucjach.
Trzeci filar jej aktywności to funkcje towarzyskie, splatające się w pojęciu: symbel. W religii starogermańskiej była to zrytualizowana uczta, celebrująca więzi między gospodarzami a gośćmi. Przy tej odświętnej okazji wznoszono toasty, rozdawano prezenty, składano przysięgi oraz życzenia, negocjowano na wiele różnych sposobów dynamikę kontaktów międzyludzkich: była to okazja do debiutu „w towarzystwie” przez młodzieńców, rozeznania się w opcjach matrymonialnych, znalezienia partnerów biznesowych, zwerbowania wojowników, pochwalenia się umiejętnościami poetyckimi, zorganizowania wyprawy w dalekie kraje, zdjęcia żałoby, zażegnania konfliktu i przebaczenia między stronami sporu. Wszystkie mieszczące się w symbelu czynności – spośród których wymieniłem tylko wycinek – leżą w strefie wpływów mojej bogini.

Goldenhair, InkYami, Rosja 2018 r.
Stąd wynika też przypisywany jej przedmiot, czyli róg do picia. Był on najważniejszym narzędziem do odprawiania symbelu, ale też większości innych obrzędów, gdzie płyny miały jakikolwiek udział. Sibia korzysta ze swego rogu, aby polewać święte miody innym bóstwom, które podejmuje jako gospodyni na niekończącej się uczcie.
Moja wielka bogini jest postacią poniekąd przeciwstawną do Friji [skand. Frigg, żona Odyna]. Sib przygotowuje w świecie wiosnę, jest wzorem lojalności wobec męża, domatorką, reprezentuje ogół kobiet w ich funkcjach domowo-rodzinnych i wspiera je w codziennych zadaniach gospodarczych oraz towarzyskich. Frija to z kolei dobrze znana z folkloru Pani Zima, która uosabia przy tym nieskrępowaną żeńską seksualność, stale widywana jest w podróży, otacza swoją opieką kobiety wyzwolone i niezależne, często z elit społecznych, a szczególnie czarownice, wróżbitki, itp. nadzwyczajne jednostki. Podobnie jak w relacji Thunara z Wodanem, nie należy wartościować tych dwóch sił, ponieważ są one współzależne. Boginie zdają się tego bardziej świadome od własnych mężów, ponieważ w materiale mitycznym nawet nie wchodzą ze sobą w interakcje; daleko temu do nieomal konkurencji między Królem Lata a Królem Zimy.
Rolę Sib w panteonie najlepiej oddaje jej funkcja w Ansgardzie, świecie bogów. Jest całoroczną panią posiadłości Thruthwang, gdzie przez pół roku króluje wraz z mężem, a przez drugie oczekuje na jego powrót. To tętniące życiem gospodarstwo, gdzie przez cały rok trwa wystawny bankiet. W tym otoczeniu wychowała Sib swoją córkę, młodą boginię imieniem Thruth, która zdecydowanie bardziej wdała się w ojca. Nie spieszy się wcale do ożenku i woli od niej raczej awanturniczą wojaczkę; służy zatem jako walkiria (uskrzydlona boska wojowniczka) w niebiańskich zastępach, szykujących się do walki ze złem w Dniach Ostatnich. Sib ma też przedmałżeńskiego syna Wultha [skand. Ullr], który jest patronem dziczy oraz sportów zimowych. Wydaje się być typem samotnika i jest właściwie nieobecny w dzisiejszym pogaństwie, natomiast święci triumfy wśród narciarzy, którzy obwołali go… chrześcijańskim świętym. I chociaż nie uzyskał aprobaty papiestwa (te czasy już chyba minęły), to po dziś dzień oddaje mu się cześć, chociażby w bawarskich Alpach.
Wzorcową konstrukcję rodziny Sibii podkreśla fakt, jak dopełnia się ona ze swoim małżonkiem. Jak Thunar nie stanowi osobowości specjalnie wylewnej, tak jego żona aż garnie się do kontaktów z ludźmi, entuzjastycznie przyjmuje wszelki kult, znacznie chętniej odpowiada na pytania. Jej opieka nad wyznawcami jest subtelniejsza, ale wciąż wyrazista, moim zdaniem nie do pomylenia z kimkolwiek innym. Jeśli otworzycie jej kult, możecie być pewni, że unikniecie przypadkowych potknięć, towarzyskich faux pas. Pogodzicie się w codziennych niesnaskach, a spory niemożliwe do zakończenia, złagodnieją i staną się łatwiejsze do przełknięcia. Długie włosy Sib sięgają do ludzi indywidualnie oraz w grupie, niczym pajęczyna, wiążąc ich ze sobą w wymyślne figury. Poznacie protektorów na wysokich stanowiskach, i przyjaciół bliżej ziemi, którzy dzięki Sib, znajdą być może sposób by pomóc Wam w potrzebie. Na pozór losowe wypadki pozwolą poznać osoby, których akurat szukaliście. Wszyscy zapragną słuchać waszego głosu i nawet jeśli nie czujecie się duszą towarzystwa, to mając za plecami menedżerkę w randze Sib, inni zapamiętają Was jako jasny punkt każdego wieczoru. Wyprawiane przez was imprezy zostaną zapamiętane jako wspaniałe wydarzenia, a oddane innym prezenty zawsze będą trafione. Odpowiednie osoby pomyślą o Was, rozważając podwyżki czy prospekty biznesowe. Zapomnijcie o stresie podczas rozmowy o pracę, bądź na pierwszej randce. Wyznawcy mojej patronki mają z głowy takie błahostki! Pozwolili się opleść Prządce Więzi i posmakowali jej miodu, po którym nic już nie jest takie samo.
Bogini lubi ludzi kooperatywnych, którzy nie zadają zbyt wielu pytań i nie zwykli zaglądać w zęby darowanym koniom. Najwyżej stawia święte prawa gościnności oraz wzajemności, wartościując w ten sposób wyznawców. Odpowiadają jej ci, którzy dają więcej niż biorą od innych. Osoby opiekuńcze, gościnne, zaangażowane w działalność charytatywną, powinny być zawsze w jej guście. W ofierze odpowiadają jej rzeczy słodkie: ciasta, łakocie, mleko i miód. Nie inaczej z napojami, gdzie zdaje się lubować w likierach, słodkich winach, piwach smakowych i egzotycznych nalewkach. W przeciwieństwie do swojego bardziej spartańskiego męża, przykłada dużą wagę do estetyki ołtarza. Lubi, kiedy jest na nim dużo ozdób, świec i kadzielnic. Mimo to, chętniej od kadzideł przyjmuje olejki eteryczne, właściwie każde spośród pachnących pięknie.
Zaproszona podczas obrzędu, daje o sobie znać poprzez płomienie świec. Spożywany przy niej alkohol uderza do głowy troszeczkę szybciej, opada napięcie towarzyszące otwarciu ceremonii. Zwracając się do niej, często nie sposób powstrzymać szerokiego uśmiechu, ciepłego komplementu lub małej dygresji w przemowie. Zwierzęta witają ją podobnie jak Thunara, czyli z zauważalnym podnieceniem, ale w przeciwieństwie do niego, obecność Sib działa pobudzająco również na ludzi. Przyjmując Wasze petycje lub szukając kontaktu, da o sobie znać, błyskając groszem – patrząc w nieoczekiwane miejsca, znajdziecie tu i ówdzie pieniążki. Współczesne, staroświeckie, tutejsze i obce. Ich szlak, złoty jak włos Szlachetnej Sib, poprowadzi was w odpowiednie miejsca, zawsze w odpowiednim czasie. Najważniejsze, to wtedy ich nie zlekceważyć.