Przeżytki starogermańskie wśród Niemców Nadwołżańskich w USA

Osadnictwo Niemców Powołżańskich w Stanach Zjednoczonych wyróżniało się na tle analogicznych zjawisk. Nie dopuszczali ślubów poza własną społecznością, czyniąc wyjątek tylko dla innych, rzadko spotykanych grup niemieckich oraz Skandynawów. Uparcie trzymali się własnego języka, przez pokolenia odmawiając administrowania po angielsku, identycznie jak traktowali mowę rosyjską w jej ojczyźnie. Zbudowało to niemały mur, utrudniający tej ludności integrację z sąsiadami, a jednocześnie chroniący przed zatraceniem wiele cennych tradycji. Ocalenie ich i podtrzymanie, stało się wręcz punktem honoru o który warto było walczyć. Niemcy Powołżańscy określali je jednym, ekscytująco szerokim terminem Brauche [niem. Obyczaje].

Przeżytki starogermańskie w wierzeniach Mormonów z Utah

Zgłębiając religijność tradycyjną Europy, rzadko zastanawiamy się nad ekscentrycznymi sektami protestanckimi w USA. Bardzo słusznie, ponieważ jest to powiązanie kompletnie obłąkane i nieprzystające do rzeczywistości! Nurty te dzielą setki lat, tysiące kilometrów, krańcowo różny styl życia oraz postawy moralne. A jednak, istnieją pewne podobieństwa. Los wytycza przed nami poplątane ścieżki i nie zaprzeczę, że pokładałem się ze śmiechu, kiedy wpadłem na żyłę złota w najbardziej nieoczekiwanym miejscu. Pozwólcie, szanowni Czytelnicy, że na łamach tego tekstu opowiem trochę o Mormonach i ich znaczeniu dla badań nad wierzeniami dawnych Germanów. Jak się okazuje, wcale niemałym.

Diabeł w wierzeniach Germanów i Słowian. Cz. 2.

Demonologia pozytywnie wyróżnia się na tle zbadanych dotychczas wierzeń słowiańskich. To bogaty, wdzięczny w interpretacji zbiór, zdolny „ustać na własnych nogach” pod względem intelektualnym. Był równie koherentny w czasach przedchrześcijańskich, co w późnych ekspresjach na wsi przed 1945 r., nie wymagał do zrozumienia komparatystyki indoeuropejskiej ani współczesnych doktryn interdyscyplinarnych. Nieprzypadkowo to właśnie on znalazł największe odbicie w duchu „słowiańskiego renesansu” jakiego jesteśmy świadkami: popularność bestiariuszy, obecność potworów w grach komputerowych (wcale nie tylko w Wiedźminie!), niezdrowa fascynacja upiorami itp. leśnym lichem. Mnogość utopców, południc czy płanetników, pozwala czasem zapomnieć, że nie były one głównymi bohaterami tekstów źródłowych. Tam pierwsze, nomen omen skrzypce, grał oczywiście diabeł.

Diabeł w wierzeniach Germanów i Słowian. Cz. 1.

Diabeł ludowy to zwyczajnie inna postać. Różni się diametralnie od diabła klerykalnego, znanego z mitologii abrahamistycznej (chrześcijańskiej, żydowskiej, muzułmańskiej, etc.) i pełnił zgoła odmienną rolę w życiu obrzędowym Germanów i Słowian. Nie postrzegano go jako zaciekłego Wroga Ludzkości, chociaż bywał dla niej groźny z racji swojej wybuchowej siły i nieludzkiej domeny panowania. Mógł być dla nas pomocny, ale co najważniejsze, był niezastąpiony w pełnieniu swoich specyficznych funkcji w świecie duchów. Z tego powodu nawet na kanwie późniejszego synkretyzmu, nie jest to postać tożsama z Lucyferem czy Szatanem – jego porównywano raczej do Żmija, być może Lokiego – ale swoisty zlepek, łączący w sobie schedę po przynajmniej czterech bóstwach.

Przeżytki starogermańskie wśród Gepidów w Panonii

Nie po wszystkich ludach germańskich ostało się tyle śladów, bym mógł opisywać ich kulturę duchową w wieloczęściowym artykule. Większość plemion całkowicie zniknęła w mroku dziejów, zostawiając po sobie jedynie nazwę. Inne miały tyle szczęścia, by zachować w spadku jakiś okrawek – strzęp strzępów bogatej niegdyś tradycji kulturowej czy religijnej. Istnieją też grupy, znajdujące się w rozkroku między dwoma brzegami Rzeki Umarłych; została po nich garść wzmianek, pozbawionych kontekstu, które wydają się badaczom bezwartościowe. Nie jest to postawa właściwa. Jak ustaliłem przy badaniu odnośnie wczesnośredniowiecznych Burgundów, nawet treści na marginesie użyteczności, mogą okazać się bezcenne, jeśli spojrzymy na nie w szerszej perspektywie. Znając opisywane czasy, zbadawszy większość późnych ekspresji religii germańskiej, znamy już układankę do której mogą pasować te egzotyczne puzzle. Tak właśnie mają się sprawy z Gepidami.

Niedźwiedź w wierzeniach Germanów i Słowian

Istnieją na świecie stworzenia tak straszliwe, że samo wypowiedzenie ich nazwy przepełnia ludzi grozą. Aby wciąż móc o nich rozmawiać, pokolenia ludzkości znajdowały imiona zastępcze. Niektóre spośród nich powtarzamy tak długo, że zapomnieliśmy już o istnieniu oryginałów, objętych zmową milczenia na długo przed wynalezieniem pisma. Jedną z tych budzących grozę postaci jest niedźwiedź – potężnych gabarytów, przerażająco inteligentna bestia, którą znamy pod tego rodzaju imieniem zastępczym [„niedźwiedź” to dosł. miodojad]. Nie inaczej było wśród Germanów, dla których angielski bear czy skandynawski bjórn, to nic innego jak dawny przymiotnik „brązowy, brunatny”. Jeszcze na początku XX w., polskojęzyczni górale unikali nawet tego rodzaju okrężnego nazewnictwa, wierząc że stwór pojmie o kim mowa i zjawi się na wezwanie. Zamiast tego, nazywali go po prostu On.

Pszczoła w wierzeniach Germanów i Słowian

Tym konkretnie tekstem chciałbym otworzyć nową serię, gdzie podjęlibyśmy się analizy podobieństw oraz różnic między światopoglądem religijnym dawnych Germanów i Słowian. Uważam za najzupełniej stosowne, rozpocząć to od świętości wywiedzionych wprost z przyrody. Trudno zaprzeczyć, że obcujemy z nią na podobnej stopie, przebywając w tej samej strefie klimatycznej, od stuleci mieszkając w bliskim sąsiedztwie i dzieląc domowe ogniska. Skupienie się na wspólnocie, przy roztropnym wyjaśnieniu różnic, powinno sprzyjać wzajemnemu zrozumieniu tych naprawdę bliskich sobie kultur, a jeszcze bliższych wyznań. Pszczoła wydaje się ujmująco wdzięcznym tematem do rozpoczęcia takich rozważań, bo jak jeszcze się przekonamy – to mały owad o doniosłym znaczeniu na naszych ziemiach.

Przeżytki starogermańskie wśród Franków. Część 3.

Z archeologicznego punktu widzenia, zmianę wyznania u ludności na danym terytorium można ustalić poprzez analizę miejsc świętych. Strona, która przegrała w konkurencji, zwyczajnie traciła na popularności. Jej świątynie były zaniedbywane, uboższe w ofiary, nierzadko celowo niszczone. Czytelnicy obeznani z niniejszą serią artykułów są zapewne świadomi, że w ich miejsce powstawały potem centra kultowe nowego hegemona. Oto sytuacja opisana już na wszystkie strony w literaturze skupiającej się na siłowej ekspansji religijnej (chrystianizacji, islamizacji czy buddyzacji), która nabiera zgoła innego kolorytu w regionach bardziej zróżnicowanych religijnie, bez binarnego nawrócenia od-do. Za modelowy przykład takiego układu mogłaby posłużyć, moim skromnym zdaniem, Galia pod rządami Merowingów.

Przeżytki starogermańskie wśród Franków. Część 2.

Motorem napędowym ekspansji i migracji Franków, podobnie jak wszystkich innych germańskich plemion okresu wędrówki ludów, byli ich wojownicy. Zdeterminowane, wysoce mobilne i przedsiębiorcze grupy mężczyzn, podążały za charyzmatycznymi wodzami, którym przysięgali wierność w quasi-religijnym otoczeniu. Takie grupy nazywamy z niemiecka Mannerbundami, co wydaje się brzmieniem zasłużonym, sądząc po tym, skąd większość takowych wywędrowała. Oczywiście podczas migracji członkowie grup wojennych brali za sobą rodziny, wozy z dobytkiem bądź bydło, jednak sami zawsze szli przodem; spoczywał na nich ciężar nie tylko obrania kierunku, ale też neutralizacji wszelkich zagrożeń i bieżącego negocjowania z napotkanymi podmiotami politycznymi.

Przeżytki starogermańskie wśród Franków. Część 1.

Pokusiłbym się o stwierdzenie, że Frankowie są jedynym plemieniem germańskim swoich czasów, którego nie pokrzywdzono w procesie nauczania i popularyzacji historii. Narracja na ich temat pozostaje raczej przyjazna, nie poddaje się ich negatywnej stereotypizacji, a wspomnienie po nich musi pozostać w głowach uczniów przynajmniej do matury. Mimo to, pozwolę sobie w telegraficznym skrócie przypomnieć podstawowe fakty na ich temat, aby później, jak wskazuje tradycja, omówić wszystko co wiemy na temat ich historycznej kultury duchowej.