Bogowie mi na świadków, że nie jestem typem podróżnika. Z głębokim przekonaniem wolę komfort i bezpieczeństwo małej ojczyzny, stawiając je ponad wszelkie atrakcje, którymi kusi szeroki świat. Mimo to ulegam, kiedy okoliczności pozwolą, presji ze strony mojej drugiej połówki i daję się porwać potędze jej pociągu do podróżowania. Tej zimy wywędrowaliśmy dalej, niż kiedykolwiek przedtem, trafiając do Azji Południowo-Wschodniej, a konkretniej do Wietnamu. Podczas półmiesięcznej wędrówki, zwiedziliśmy całość tego podłużnego państwa. Od zimnych wód zatoki Ha Long na północy, przez tropikalne bagna w delcie Mekongu, rywalizujące ośrodki władzy w Hanoi i Sajgonie, aż do upalnie suchej dżungli na turystycznej wyspie Phu Quoc. Zwiedziliśmy miasta i wsie, oraz kawał ziemi kompletnie poza cywilizacją. I nie byłbym sobą, gdybym nie spróbował przekuć tego w projekt badawczy.